piątek, 29 czerwca 2018

Przeszłość pamięta za ciebie



"Wampir to istota łakoma i splugawiona, jednakże niech strzegą się ci, którzy myślą, że to najgorsze, co czyha na nich w ciemności. Ciemność albowiem jest okrutna i skrywa o wiele więcej mrocznych sekretów... A o nich tylko głupcy chcieliby wiedzieć."
Syriusz Verne, Kroniki Nadprzyrodzone


Wiatr napierał od frontu, wprawiając tym samym moje czarne, długie włosy w ruch. I, choć z trudem, szłam dalej. Nie oglądając się na rodzinną rezydencję. Nie spoglądając na okno, w którym za firaną czuwał mój ojciec.
Byłam zdeterminowana, acz spokojna. Minęło przecież sześć lat.
W końcu doszłam do miejsca, które co roku miałam zwyczaj odwiedzać. Ojciec natomiast nigdy tego nie uczynił. Był tchórzem.
Uklęknęłam przy marmurowym, samotnym nagrobku, kładąc na nim czerwoną różę. Jej ulubioną.
Gwyneira Heuldys Lilybet Irisky — ukochana matka i żona — głosił tak dobrze mi znany napis.
— Matko... — szepnęłam, a wspomnienia uderzyły we mnie, pozbawiając tchu.

Bestia przede mną miała nienaturalnie bladą cerę i krwiożercze, przerażające oczy, oczy, które — zdawało się — ze mnie kpiły. Blond włosy opadały na okrutną, pozbawioną miłości twarz, a usta wyginały się w perfidnym uśmiechu. Ten uśmiech nie był mi znany. Ta istota nie była mi znana.
— Czyżbyś się bała mamusi, złotko? — zapytała ironicznie, a jej słowa wydawały się być trucizną.
— Nie jesteś moją matką... — szepnęłam chłodno, choć i ona, i ja widziałyśmy jak ręka ze srebrnym sztyletem lekko drga.
— Och, czyżby? Pamiętam jak... — Odskoczyła, gdy wykonałam nieporadny cios. Potem zaśmiała się, wiedząc, że nawet nie potrafiłam udawać.
— Jesteś taka urocza, złoto — powiedziała i gdyby nie ta twarz, gdyby nie te przeklęte oczy, uwierzyłabym jej.

Ale to nie jest twoja matka! — Jakaś zbłąkana myśl uparcie krzyczała w mojej głowie.

— No chodź do mnie, przecież po to tu przyszłaś, dziecinko...
Miała rację. Biorąc sztylet i biegnąc za nią, wbrew zakazowi ojca, miałam konkretny cel. Obie to wiedziałyśmy. Ale wtedy nie patrzyłam w oczy śmierci. Nie patrzyłam na tak znajomą, a jednocześnie obcą twarz.
I nie bałam się.
Nagle poruszyła się. Jej ruchy były przemyślne i nienaturalnie szybkie. Instynktownie wykonałam krok do tyłu. Poczułam za sobą chłodną ścianę i w tej chwili zimny pot spłynął po moim ciele. Byłam w pułapce, gdy jej szpony dotykały mojej twarzy. Widocznie świetnie się bawiła. Nie czuła się zagrożona, była pewna, że ja...

Albo ty, albo ona.

Ostry pazur przejechał po moim policzku, tworząc niewielką ranę. Potem zaś starła szponem krew i ją zlizała. Moje serce zaczęło wybijać niespokojny rytm. Świat zawirował. Ciało zdrętwiało. I... i...
Zacisnęłam z całych sił ostry sztylet. Jego ostrze wbiło mi się w skórę. Krew spłynęła po dłoni.

Nieistotne.

Wzięłam głęboki wdech, a potem usłyszałam:

To nie jest twoja matka.

— Nie jesteś moją matką — rzekłam z mocą. Stwór drgnął i spojrzał na mnie w zdziwieniu. I tak, zobaczył to. Zobaczył, że już nie miał przed sobą bezbronnej dziewczynki.
Gniew eksplodował od środka. Obraz prawdziwej, żyjącej matki zalał mój umysł i wtedy rozniósł się krzyk.

Zabij!

Warknęłam i jednym, gwałtownym ruchem przebiłam serce Opętańca. W ostatnim tchu jej oczy nagle przybrały inny, ukochany przeze mnie szkarłat.
— Arianwen — usłyszałam. Wyrwałam beznamiętnie sztylet, a potwór upadł na posadzkę, przy okazji rozbijając z hukiem rodzinną wazę.
Patrząc na pustą powłokę, ohydne oblicze i wystające kły, rzekłam:
— Nie jesteś moją matką.
Wytarłam sztylet o kant bluzki. Nie zapłakałam ani wtedy, ani później.

***

Strażnik pochwycił garść moich włosów i szorstko uniósł je do góry. Poczułam chłodny metal tuż nad barkiem. A potem jedno, krótkie cięcie. Bolała nie rana, a nienawistne spojrzenie ojca z końca sali.

Nigdy ci nie wybaczy.

Wiem.

Uśmiechnęłam się. Tylko tyle mogłam zrobić, by nie okazać słabości.

***

Mimowolnie ręką dotknęłam najświeższego znamienia na przedramieniu. Trzydzieści cztery. Pierwszego Opętańca zabiłam mając zaledwie czternaście lat. Była nim moja matka.
Wstałam i skierowałam się z powrotem w stronę rodzinnej rezydencji.


Witajcie, Kochani ^^ Oto moje autorskie opowiadanie fantasy. Mam nadzieję, że komuś przypadł do gustu tajemniczy wstęp oraz będzie chciał zagłębić się w ten krwawy świat wampirzej arystokracji ;) 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz